Zamknij

MS "Koronowo" tonie. Trwa dramatyczna akcja ratunkowa

11:10, 17.03.2018 Igor Nigmański Aktualizacja: 11:44, 17.03.2018

17 marca 1979 roku to data, która przeszła do czarnej karty historii polskiej żeglugi. W tym oto dniu, w okolicach wyspy Bornholm doszło do silnego przechyłu polskiej jednostki wielozadaniowej o nazwie „Koronowo”. Statku nie udało się uratować. Do dzisiaj leży na dnie Morza Bałtyckiego.

Skąd nazwa?

No właśnie. Pewnie wiele osób zastanawia się co ma wspólnego nasze miasto z morzem. Inicjatywa nazwania jednego z nowo budowanych statków imieniem naszego miasta wyszła od naczelnik Alojzy Kopalko i Towarzystwa Miłośników Ziemi Koronowskiej. Pomysł poparł koronowianin Zbigniew Pujanek – pracownik PŻM w Szczecinie.

- Całe nasze społeczeństwo koronowskie byłoby pozytywną decyzją wielce usatysfakcjonowane. Myślę, że nasz entuzjazm podzieliłoby wielu rodaków Ziemi Koronowskiej, zamieszkujących w innych regionach Polski oraz poza jej granicami - tak pisała ówczesna naczelnik miasta i gminy do dyrektora PZM w Szczecinie.

Odpowiedź nadeszła po… miesiącu. I to ku zadowoleniu wszystkich pozytywna.

Nadaję ci imię…

18 sierpnia 1978 roku na nabrzeżach Stoczni Gdańskiej zgromadziła się 80-osobowa delegacja z grodu nad Brdą. Wśród nich byli m.in. przedstawiciele władz, TMZK, uczniowie koronowskich szkół, harcerze, mieszkańcy Koronowa. Nie zabrakło też przedstawicieli stoczni. Matka chrzestna statku Alojza Kopalko wypowiedziała słowa:

- Płyń po morzach i oceanach, głoś sławę polskiej bandery, sław imię polskiego morza. Nadaję ci imię „Koronowo”.

Czym było „Koronowo”

Statek wybudowany w gdyńskiej stoczni był jednostką wielozadaniową. W pełni nowoczesny okręt miał 13,8 m szerokości i 84 m długości. Silnik o mocy 2500 KM pozwalał na rozwinięcie prędkości do 12,4 węzła. Konstruktorem był mgr. inż. Henryk Kujawa. MS przekazano do eksploatacji w drugim tygodniu sierpnia 1978 roku. Drugiego września rozpoczął się dziewiczy rejs do belgijskiej Gandawy, po której „Koronowo” powróciło do Gdańska. 22 stycznia 1979 roku obowiązki dowódcy objął Wojciech Oziemski.

Dramat na morzu

12 marca rozpoczął się załadunek statku noszącego imię naszego miasta. Według publikacji już podczas pierwszych prac można było dostrzec nieporozumienia wśród załogi. W ostatniej fazie stwierdzono również, że przyjmowane na pokład drewno jest lżejsze niż wynikałoby to z deklaracji. 15 marca o godzinie 16:30 potwierdza się formalnie, że statek przyjął 3557 metrów sześciennych tarcicy sosnowo-świerkowo. 16 marca 1979 roku o godzinie 16;20 „Koronowo” odbiło od Nabrzeża Rudowego w Basenie Zawadzkiego i tym samym frachtowiec wyruszył w swoją szesnastą podróż. Statek obrał kurs na Bornholm. Dalsze wydarzenia opisuje I oficer Edward Musiał:

- Rejs przebiegał spokojnie. Wachtę objąłem jak zwykle o 4 rano, wiał dość silny wiatr. Przechyły wahały się w granicach 10-15 stopni, ale to przecież normalne. Nic absolutnie nie zapowiadało wydarzeń, które za chwile miały się rozegrać. Byliśmy o 4 mile od Bornholmu na wysokości latarni morskiej Hamer Ode, kiedy o godz. 7.15 przyszła ta fala. Statek zakołysał się i gwałtownie przechylił na lewą burtę. Część marynarzy alarm zastał w czasie snu. Po chwili już z wprawą, jaką można wypracować, ratowali statek i ładunek. Wówczas jeszcze nikt nie myślał o sobie. Statek jednak nie wracał do normalnej pozycji. Kapitan nakazał zrzucić ładunek z pokładu. Pakiety drewna przymocowane były stalowymi linami. Nie pomogły topory, którymi usiłowano zwolnic ładunek. Przechył statku pogłębił się. Woda zaczęła dostawać się do ładowni. W każdej chwili statek mógł się przewrócić. Życie załogi było w niebezpieczeństwie. W tej sytuacji kapitan podjął decyzję o opuszczeniu przez załogę pokładu MS Koronowo. Statek powoli zanurzał się w wodzie, w końcu zginął z powierzchni morza - jak się później okazało na zawsze.

Próba wydobycia

19 marca zapadła decyzja, aby prawie nowy statek wydobyć. Wtedy jeszcze na wodzie unosił się kadłub statku. Na miejscu pojawił się holownik „Posejdon”, jednostki „Huragan” i „Lech”, statki ratownicze „Cyklon” i „Rosomak”. Oprócz tego w akcji brały udział: „Koral”, „Witiaź”, holownik „Kapitan Fedołow” oraz niewielki „Sztorm 2”. Niestety marcowe wichury skutecznie uniemożliwiały prace ekipy ratunkowej. Próby ratowania statku trwały aż do 14 kwietnia. Wtedy to też Jerzy Ludwicki podjął ostateczną decyzję o zakończeniu wszelkich działań.

Co było przyczyną?

Eksperci tuż po katastrofie byli pewni, że pomimo niekorzystnych warunków atmosferycznych statek powinien być przetrwać taki sztorm. Sprawą zatonięcia zajęła się więc, Izba Morska przy Sądzie Wojewódzkim w Szczecinie. Sprawę badano na podstawie dokumentacji technicznej, wyjaśnień i zeznań, a także ekspertyz wydanych przez biegłych. Bezdyskusyjnie przyjęto fakt, że statek nie był przystosowany do przewozu pakietyzowanego drewna. Ponadto Izba miała poważne zastrzeżenia do metod mocowania pakietów. Sprawę utrudniał fakt, braku możliwości zbadania wraku. Zebrane dowodowy postawiły tezę, że:

- Przesunięcie ładunku było istotnym elementem w łańcuchu przyczyn i skutków, które doprowadziły do zatonięci statku.

Zdaniem sądu do zaniedbań przyczyniły się dwie strony: operator statku i jego dowództwo. Kapitana statku oraz jego zastępcę pozbawiono prawa wykonywania swych funkcji na okres jednego roku.

W późniejszym czasie pojawiło się wiele wątpliwości co do wyroku. Komisja odwoławcza twierdziła, że przyczyną katastrofy nie było przesunięcie się ładunku, lecz utrata pływalności (napływająca woda do wnętrza kadłuba). Sprawa ponownie trafiła na wokandę 3 grudnia 1980 roku. Sąd jednak podtrzymał swój poprzedni wyrok, jednocześnie zarzucając dodatkowo kapitanowi zbyt późnią decyzję o zrzuceniu ładunku. Ponownie jednak morska temida nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie w jaki sposób woda dostał się do wnętrza kadłuba. Z werdyktem nie mógł pogodzić się kapitan Oziemski. Odbyła się więc kolejna rozprawa, która podtrzymał poprzedni wyrok.

Źródła:

Wiesław Adamkiewicz, To już wspomnienia "Tematy Koronowskie" 1989 s.16

Ryszard Leszczyński, Wywrotka u brzegów Bornholmu [w:] Ginące Frachtowce. Tom II

(Igor Nigmański)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

tadeusz.kr@o2.pl[email protected]

1 0

W kwietniu 2020 roku minie 40 lat od zatonięcia MS Koronowo. Może warto przypomnieć tę katastrofę?
Znalazłem przypadkowo kamizelkę ratunkową z tego statku. Artefakt przekazałem w darze dla Muzeum Narodowego w Szczecinie.
Tadeusz 17:54, 27.02.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%